Droga do kompromisu

Pytania często otwierają drzwi do rozumienia. Na przykład moja bratanica ostatnio zapytała: "Czy będę mogła wziąć moje zabawki do nieba, gdy umrę?" Moja bratowa powiedziała pytającej dziewczynce, że nie będą jej potrzebne, bo Bóg doskonale nas rozumie i będzie miał dla nas wszystko, co będzie nam potrzebne. Dziewczynka odpowiedziała: "Ale Pan Bóg miał tylko Syna, nie córeczki." Pytania w Biblii też są bardzo ciekawe i prowadzą do głębokich prawd. Pierwsze pytanie w Piśmie Świętym brzmi następująco: "Gdzie jesteś?" Chodzi tam o stan stosunków między człowiekiem i Bogiem. Drugie pytanie znajdujemy w czwartym rozdziale Księgi Rodzaju. W tym fragmencie zawartych jest nawet więcej, bo kilka pytań, a główne z nich zadaje Kain: "Czyż jestem stróżem brata mego?" Tu z kolei chodzi o relacje między braćmi. Trzecie pytanie jest zawarte w 13 rozdziale Księgi Rodzaju i dotyka reakcji człowieka wobec pokuszenia. Pytanie brzmi tak: "Czyż cały kraj nie stoi przed tobą otworem?"

Kontekst pomoże zrozumieć nam istotę tego pytania. Bóg powołał Abrahama i powiedział mu: "Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi, którą ci wskażę." Abraham, Sara i Lot wyszli z Haranu i poszli do Ziemi Kanaanejskiej. Koniec końców - "Dobytek ich był tak wielki, że nie mogli przebywać razem" (13:6). Jak więc reagowali na problemy? Czytamy, że Abraham wzywał imienia Pana (13:4), a Lot: "podniósł oczy" (l 3:10). A zatem Abraham wpatrywał się w Boga, a Lot wpatrywał się w okoliczności. To ostatnie podejście jest niebezpieczne i często prowadzi do kompromisu.

Spójrzmy na duchową podróż Lota. Kiedy Lot podniósł oczy, co zobaczył? "Cały okręg nadjordański był obfity w wodę, jak ogród Pana, jak ziemia egipska, aż do Soaru" (13:10). Ten świat, dokładnie te ziemie, były bardzo atrakcyjne dla Lota. Apostoł Jan napisał: "Nie miłujcie świata, ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata" (1J 2:15-16). W ogrodzie Eden szatan skusił Adama, zaś w omawianym fragmencie (13:10) skusił Lota. Ziemia wzywała Lota jak mitologiczne syreny wzywały żeglarzy. Kiedy je usłyszeli i dali się uwieść temu wołaniu, płynęli w kierunku zguby i zniszczenia. Tak jak żeglarze, podobała się Lotowi piękność i atrakcyjność tej ziemi. Pomimo tego, że znajdowała się na jej obszarze zła Sodoma i Gomora. Lot na pewno myślał sobie, że to nic mu nie zaszkodzi. Był pewny siebie i myślał, że może się ostać wobec wielkiego pokuszenia. Miał pewność, że Sodoma nie będzie miała na niego wpływu.

Czasami jako wierzący mamy takie nastawienie. "Jestem wolny, więc mogę zobaczyć jakikolwiek film, czytać jakąkolwiek książkę i słuchać jakiejkolwiek muzyki. Jestem pewny siebie i swojej reakcji". Myślenie takie jest bardzo niebezpieczne. Był sobie pewien znany ewangelista, który chodził do nocnych lokali. Czasami rozdawał traktaty, a czasem po prostu siadał i pił. Za jakiś czas, opuścił żonę i ożenił się z tancerką. Koledzy ostrzegali go, ale on nie słuchał. Był pewien siebie. Miał pewność siebie. Myślał, że inni są słabi, lecz on będzie stał wiernie. Biblia mówi, że "pycha chodzi przed upadkiem" (Prz 16:18). Słuchajcie, młodzi ludzie! Zawierajcie przyjaźnie z wierzącymi. Służyłem wśród nastolatków przez 7 lat i często słyszałem od naszych dziewczyn: "Chodzę z tym chłopcem, żeby dzielić się Ewangelią". Ale chodziła z nim, bo miał niebieskie oczy i ładny uśmiech! Oczywiście czasami chłopak lub dziewczyna nawraca się, ale częściej druga osoba ma wielki wpływ na nas. Gdybym nałożył białą rękawiczkę do pracy przy węglu, czy węgiel stanie się biały? Nie, ale rękawiczka będzie brudna. Spójrzmy na upadek Lota. "I wybrał sobie Lot cały okręg nadjordański... i rozbił swe namioty aż do Sodomy" (1M 13:11-12).

Najpierw Lot rozbił swój namiot blisko Sodomy. Zdał sobie sprawę, że Sodoma to złe miasto i nie powinien tam mieszkać. Teren był jednak atrakcyjny, a i miasto w pobliżu okazywało się przydatne. Na pewno tak usprawiedliwił decyzje przeniesienia się w to miejsce. Na początku szatan zawsze jest gotowy iść na ustępstwa. Mówi do nas: "Słuchaj, nie musisz mieszkać w Sodomie, ale mieszkaj blisko tego miejsca". Podobnie mówi: "Nie musisz i nie będziesz pijakiem, ale wypicie trzech - czterech piw ci nie zaszkodzi. Nie kradnij, ale wolno oszukiwać urząd podatkowy, wszyscy przecież tak robią. Nie cudzołóż, ale kup sobie magazyn pornograficzny albo pożycz sobie taki film. Nikt przecież nie będzie o tym wiedział".

Na pewno kiedyś słyszeliście głos szatana, tak jak Lot go słyszał. Jest znane powiedzenie: "Ten, kto bawi się zapałkami, poparzy się". Lot nigdy nie zamierzał mieszkać w Sodomie, ale był niepodobny do Pawła, który napisał: "Gdyż w wierze, a nie w oglądaniu pielgrzymujemy" (2Kor 5:7). Lot myślał: "Gdyż w oglądaniu, a nie w wierze pielgrzymuję". Sodoma była magnesem dla Lota. Lot chciał doświadczyć Sodomy bez konsekwencji. Chciał żyć jedną nogą w świecie i jedną nogą w Królestwie Boga. Ale jest to niemożliwe. Łatwiej przeciwstawić się pokuszeniu, kiedy nie mieszkamy obok zła. Słyszałem o człowieku, który chciał zaprzestać palenia, ale kupił papierosy, aby zatrzymać jeden. Oczywiście, wkrótce palił. W naszej historii Lot mieszkał obok Sodomy z rodziną przez jakiś czas. Na pewno chodzili do miasta, żeby kupić jedzenie i odzież. Być może chodzili tam na koncert lub film. Na początku ludzie tam mieszkający mogli się dla nich wydawać dziwni i niemoralni, ale szybko przyzwyczaili się i do ludzi, i do ich zachowania. Znaleźli kilku znajomych i spędzali czas razem. Koledzy często mówili: "Szkoda, że mieszkacie poza murem, bo brama wkrótce będzie zamknięta. Przeprowadźcie się do miasta, bo tu jest fajnie". Być może nocowali u kolegów przez weekend i Lot myślał sobie: "Nic złego się nie stało. Czemu tu nie zamieszkać?"

Czytamy w 1M 14:12, że Lot mieszkał w Sodomie. Grzech zawsze pociąga tych, którzy patrzą na niego. Czytamy ciekawą historię w Przypowieściach Salomona 7:6-23. "Szedł ulicą blisko jej narożnika" (w. 8). Ten, kto szedł, chciał usprawiedliwić się, że grzech, który popełnił, był przypadkowy. Pierwszy Psalm mądrze uczy nas: "Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą bezbożnych, ani nic stoi na drodze grzeszników, ani nie zasiada w gronie szyderców" (1:1). Czy zrozumiałeś zawartą w nim dygresję? Po pierwsze, mądry człowiek nie idzie za radą bezbożnych. Mądry człowiek nawet na krótko nic przysłuchuje się pokuszeniu. Nie rozbija swego namiotu blisko Sodomy. Po drugie, na pewno nie stoi na drodze grzeszników. Tyle razy słyszałem od nastolatków, że tylko z ciekawości spróbowali narkotyków. Po prostu należeli do niewłaściwej grupy towarzyskiej. Łatwiej być wiernym wśród prawdziwych wierzących. Po trzecie, nie zasiada w gronie szyderców.

Zwróćmy uwagę na Lota. Najpierw mieszkał blisko Sodomy i potem już w samej Sodomie. Czytamy dalej: "Pod wieczór przyszli dwaj aniołowie do Sodomy, a Lot siedział w bramie Sodomy". Już nie szedł za radą bezbożnych i nie stał na drodze grzeszników, lecz siedział w bramie Sodomy! Przywódcy miasta spotykali się w bramie. Widocznie Lot był burmistrzem lub sędzią. Pokuszenie prowadziło go krok po kroku i sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Słyszałem kiedyś ciekawą, prawdziwą historię o pewnym górniku, który pił bardzo gorącą kawę. Często rywalizował ze swoimi kolegami górnikami, kto z nich wypije najbardziej gorący napój. Zawsze tę rywalizację wygrywał. Wyjaśnił kiedyś dlaczego w tym współzawodnictwie zawsze zwyciężał. Wygrywał, ponieważ przez wiele lat pił kawę. Codziennie trochę gorętszą i za kilka lat stracił czucie w gardle, więc w ogóle wrzące napoje go nie parzyły. Z grzechem jest podobnie. Na początku boli, ale gdy go powtarzamy, jest coraz mniej bolesny. Za jakiś czas już nawet nie myślimy, że to grzech. Na tym polega całkowity kompromis.

Abraham i Lot bardzo się różnili między sobą. Lot podnosił oczy swoje i widział cały okręg nadjordański i stracił wszystko. Abraham wzywał imienia Pana. A Lot? Przeczytajmy 1M 13:14-16a. Okazuje się, że Sodoma i Gomora zostały zniszczone, a cały okręg nadjordański przypadł potomstwu Abrahama. Smutną prawdą jest to, że grzech Lota spowodował dużą stratę. Stracił dom, majętność, żonę i dzieci. Córki wyszły za mąż za niewierzących z Sodomy. Aniołowie i Lot próbowali ratować zięciów, ale im wydawało się, że aniołowie żartują. Zginęli w Sodomie. Córki upoiły ojca winem i spały z nim. Czytamy, że poczęły obie córki z ojca swego (19:37-38). Zaś ich synowie byli praojcami wrogów Izraelitów.

Kompromis w życiu Lota kosztował dużo. Grzech zawsze ma swoją cenę. Kiedy zwracamy swoją uwagę na proces upadku Lota, gdzie znajdujemy najważniejszy punkt? Kiedy Lot został liderem w Sodomie? Kiedy przeprowadził się do miasta? Kiedy rozbił namiot pod Sodomą? Kiedy odłączył się od Abrahama? Podróż grzechu zawsze odbywa się z góry w dół. Łatwiej zatrzymać proces na początku niż przerwać go w trakcie. Słyszałem kiedyś historię o niemoralnej kobiecie, która pracowała w barze. Proponowała swoje towarzystwo pewnemu mężczyźnie. Odpowiedział, że chętnie skorzysta, ale ma tylko 100 dolarów. Mówiła, że to wystarczy. Mówił: "Co będzie, jeśli będę miał tylko 50 dolarów?" Od razu zgodziła się. Dalej pytał: "Jeśli mam 20 dolarów z sobą, co ty na to?" Odpowiadała, że chyba wystarczy. On pokazał pięciodolarowy banknot i zaproponował 5 dolarów. Rozgniewała się i zapytała: "Myśli pan, że kim ja jestem?" Odpowiedział: "To, kim jesteś było widoczne, kiedy zaczęliśmy dyskutować o cenie". 100 dolarów czy 5, to już kompromis. Kłamstwo czy kradzież, to już kompromis.

Zastanówmy się, czy naśladujemy Abrahama czy Lota? Polska, zresztą jak i cały świat, potrzebuje prawdziwych, radykalnych uczniów Jezusa Chrystusa. Czy jesteśmy zdecydowani? Czy służymy za wszelką cenę? Modlę się, aby tak było i abyśmy byli w stanie żyć bez pójścia na kompromis i byśmy w pełen poświęcenia sposób służyli Jezusowi.

Mark Edworthy
Artykuł był opublikowany w miesięczniku "Słowo Prawdy" 4/1997