Idę na nabożeństwo ...

Nabożeństwo to taki szczególny czas, kiedy wierzący ludzie gromadzą się, by wielbić Boga i oddawać Mu część. Na nabożeństwie można wysłuchać Słowa Bożego, śpiewać pieśni, modlić się wspólnie, dzielić się doświadczeniami przeżytymi z Panem Bogiem. To czas, kiedy można zaczerpnąć świeżego po-wietrza potrzebnego do duchowego, chrześcijańskiego życia. Dla pierwszych chrześcijan możliwość spotkania się ze swoimi braćmi i siostrami w wierze w tej formie była tak bardzo znacząca, że nie bacząc na wszelkie przeszkody i ryzykując czasem życie, podążali na swoje nabożeństwa, które odbywały się w ukryciu, w tajemnicy przed ówczesnymi władcami, piętnującymi i zwalczającymi chrześcijaństwo. Chrześcijanie wiedzieli, że razem będzie im łatwiej nie tylko wytrwać w wierze, ale i wspierać się wzajemnie materialnie oraz duchowo, i dlatego nabożeństwa cenili sobie ponad wszystko. A jak w czasach współczesnych ludzie wierzący traktują nabożeństwo? Czym jest dla nas możliwość spotkania się bez przeszkód z innymi chrześcijanami?

Dlaczego akurat nabożeństwo?

"Gdzie dwóch lub trzech zebranych jest w imieniu moim, tam ja jestem pośród nich obecny" -mówi Pan Jezus. Nie trzeba więc mieć specjalnej kaplicy i wyjątkowych warunków, by wspólnie wielbić Boga. Wystarczy także mała garstka osób, by zorganizować sobie społeczność. To sprawia, że spotkania chrześcijańskie mogą się odbywać w sposób spontaniczny - kiedykolwiek i wszędzie. Małe grupy umożliwiają lepszy kontakt z każdym jej uczestnikiem, pomagają zlikwidować barierę strachu, niepewności, a atmosfera podczas takich spotkań sprzyja otwartości i szczerości. Dlatego też takie grupy istnieją, bo są na pewno bardzo potrzebne, ale nie zastąpią one nabożeństwa, gdzie zbierają się członkowie całej wspólnoty, gdzie pastor głosi kazanie, gdzie można uczestniczyć w Wieczerzy Pańskiej, czy śpiewać pieśni przy dźwiękach organów - nabożeństwa, podczas którego panuje atmosfera nie dająca się porównać z żadną inną. Zatem nabożeństwo ogólne jest czasem jedynym w swoim rodzaju, a uczestnictwo w nim jest demonstracją naszej przynależności do Kościoła jako Ciała Chrystusowego i Kościoła jako instytucji, zapewniającej swoim członkom poczucie bez-pieczeństwa i stabilizacji. Toteż należy zrozumieć, że obecność na nabożeństwach jest jak najbardziej pożądana.

Dlaczego idę na nabożeństwo?

Zazwyczaj nabożeństwa w zborach są dwa razy w tygodniu, ale to jakby najważniejsze odbywa się w niedzielne przedpołudnie. W środku tygodnia bowiem uczestnictwo w społeczności z różnych względów nie zawsze jest możliwe. Niedziela natomiast, jako dzień wolny od pracy, pozwala na regularne branie udziału w nabożeństwach i może być nawet okazać jedyną okazją ku temu. Między innymi dlatego też przygotowanie się do tego szczególnego czasu jest bardzo istotne. Istotne jest np. autentyczne pragnienie pójścia na społeczność. Można bowiem chodzić do kościoła z konieczności, ze względu na współmałżonka, na dzieci, rodziców, chłopaka czy dziewczynę. Można również robić to ze zwykłego przyzwyczajenia lub dlatego, że po prostu nie ma w perspektywie jakiegoś innego "ciekawszego" zajęcia. A może pastor zboru powierzył nam sprawowanie w tym czasie jakiejś ważnej funkcji, i żeby nie zawieść jego zaufania decydujemy się nie opuszczać nabożeństw?

Takie podejście do sprawy nabożeństwa nie jest właściwe i każdy wierzący członek zboru z pewnością zgodzi się z tym stwierdzeniem. Lecz mimo to, rozważanie i zastanawianie się nad swoimi motywacjami nie powinno mu zaszkodzić. Czy oczekuję każdego następnego nabożeństwa ze zniecierpliwieniem? Dlaczego i w jakim celu spieszę na miejsce spotkań zborowych? Czy uczestnictwo na społecznościach ludzi wierzących nie jest dla mnie przykrym obowiązkiem? Czy mam ochotę zobaczyć się z innymi chrześcijanami i dać im coś od siebie? - oto kilka pytań, jakie powinny się pojawiać przed pójściem do kościoła, i które powinny spowodować refleksję nad osobistym stosunkiem do tego szczególnego spotkania.

Ponadto, wychodząc z założenia, że każdy członek zboru może brać aktywny udział w nabożeństwie, wypadało by pomyśleć, jakimi zdolnościami mogę posłużyć. Można na przykład zapisać się do chóru zborowego lub zespołu prowadzącego uwielbienie. Albo po prostu podzielić się świadectwem wiary, świadectwem życia z Chrystusem czy zaproponować tematy do wspólnej modlitwy. Inwencja w tym zakresie należy do nas samych.

Wychodzę z domu...

Bardzo dogodnym jest fakt, że jedno z nabożeństw odbywa się w dniu wolnym od pracy. To od nas samych zależy jak taki dzień będzie wyglądał. Dlatego ważne jest, abyśmy to niedzielne przedpołudnie dobrze zaplanowali, stawiając obecność na nabożeństwie na pierwszym miejscu wśród priorytetowych powinności chrześcijańskich. Z tym wiąże się również odpowiednie przygotowanie się do tego niecodziennego wydarzenia. Wszystkie czynności należało by podporządkować wyjściu na nabożeństwo. Dlatego np. niedzielne śniadanie, które zapewne konsumujemy w rodzinnym gronie, powinno być przygotowane na tyle wcześnie, by spokojnie je zjeść, a nie ubierać się w przedpokoju z filiżanką kawy, a kromkę chleba kończyć na klatce schodowej. Rozkład jazdy autobusów i tramwajów w dni świąteczne nie powinien nas zaskoczyć, takie rzeczy sprawdza się o wiele wcześniej. Ci, którzy przemieszczają się własnym środkiem lokomocji, muszą uwzględnić możliwość pojawienia się korka na jezdni, itp. Poza tym posiadacze samochodów myślą, że zawsze dojadą na czas i odkładają wyjście z domu na ostatni moment i w efekcie docierają do kościoła spóźnieni.

Wszystkie te zabiegi mają na celu usprawnienie naszego wyjścia na nabożeństwo i dotarcia tam punktualnie, co jest niezwykle istotne, gdyż m.in. w ten sposób pokazujemy, że nabożeństwo traktujemy poważnie. Dobrze było by, gdyby znalazł się jeszcze czas na wyciszenie, uporządkowanie myśli, zastanowienie się.

Jestem na nabożeństwie...

Tuż przed rozpoczęciem nabożeństwa zauważyć można interesujące, socjologiczne zjawisko. A mianowicie, członkowie zboru najchętniej zajmują miejsca w samym tyle kaplicy czy innego pomieszczenia, w którym odbywa się zgromadzenie. Efekt jest taki, że czasami naprzodzie kaplicy znajdują się puste ławki, a przy wejściu do niej jest tłoczno. Takie zachowania ludzi są tłumaczone chęcią pozostania w większych społecznościach anonimowymi. Do mniejszości należą tacy, którzy chcieliby zajmować miejsca na świeczniku, większość jednak woli w takich sytuacjach pojawiać się "incognito", bo nie chce być wystawionym na ocenianie przez innych. Poza tym pchanie się do przodu jest odbierane jako równoznacznie z chęcią wykazania się inicjatywą zaangażowania się w określoną działalność, a tego również większość nie lubi. Tacy wolą ustąpić miejsca tym odważniejszym, którzy należą do nielicznej grupy.

I właśnie te pustki w pierwszych rzędach ławek są symptomem pewnej dolegliwości, na jaką cierpią niektórzy chrześcijanie. Ale na szczęście nie jest to poważna dolegliwość, można ją wyleczyć bardzo szybko. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że ludzie wierzący w jakimś stopniu są współtwórcami nabożeństwa, to jak ono wygląda zależy w dużym stopniu również i od nas. Tak więc wszelkie obawy przed reakcją swoich braci i sióstr, strach przed wyśmianiem i niepewność wynikająca ze zbytniej skromności są zupełnie nieuzasadnione. Należy najpierw zastanowić się nad swoim zaangażowaniem w czasie nabożeństwa. Czy, zamiast przestępować niecierpliwie z nogi na nogę w czasie modlitwy, jestem skupiony uczestnicząc w niej, a potem z wielkim zaangażowaniem zabieram głos? Albo czy, zamiast mamrotać pod nosem słowa pieśni, wypadałoby ochoczo podchwycić nutę i wyśpiewać całą radość Panu? Zamiast drzemać podczas kazania lub czytać jakąś książkę, może trzeba było by wstrząsnąć sobą i posłuchać tego przesłania, bo a nuż da się je odnieść do siebie osobiście? Kiedy trudno skorzystać z kazania, bo być może jest ono bezwartościowe (a może zdarzyć się i takie), zawsze powinniśmy się czuć zobowiązani do modlitwy za pastora lub innego mówcę - w wypadku trudnego do strawienia kazania możemy modlić się w intencji jego autora. Jeśli zdecydujemy się przełamać opory i postanowimy wykazać się swoją aktywnością, to z pewnością będziemy chcieli zająć miejsca tuż przy kazalnicy, gdzie wszystko słychać i widać najlepiej i nie będzie niepotrzebnego tłoku przy wyjściu.

Jak więc widzimy, nabożeństwo w życiu chrześcijanina powinno zajmować bardzo ważne miejsce. Dobrze by było, gdyby obecność na nim powodowana była autentycznym pragnienieniem, bo tylko wtedy obecność ta będzie miała sens. Tylko wtedy zaangażowanie nasze będzie szczere i naturalne, a pastor naszego zboru powie: "To człowiek, na którego zawsze można liczyć, bo nie tylko nie opuszcza nabożeństw, ale zawsze w nich aktywnie uczestniczy."

Po nabożeństwie

Tuż po nabożeństwie zazwyczaj jest czas, kiedy możemy porozmawiać ze sobą. Niektóre zbory nawet praktykują spotkania przy kawie i słodyczach, co stanowi dodatkową atrakcję i sprzyja miłej atmosferze przy rozmowach. Było by dobrze, gdybyśmy po zakończeniu nabożeństwa nie uciekali czym prędzej do domu, ale pozostali jeszcze na chwilę, by móc podyskutować o tym, co słyszeliśmy podczas nabożeństwa, podzielić się swoimi spostrzeżeniami, zadać swojemu rozmówcy to zwyczajowe pytanie: "Co słychać u ciebie?", a także nawiązywać przyjaźnie ze swoimi współwyznawcami.

Te dwie godziny nabożeństwa w niedzielne przedpołudnie (lub w inny dzień tygodnia) mają być dla nas przeżyciem mającym odzwierciedlenie w codziennym życiu. Kazanie, czytane Słowo Boże, modlitwy, atmosfera - to wszystko ma nam niejako towarzyszyć wszędzie, gdzie się znajdziemy. Jeśli pastor mówił o uczciwości, to postanawiam nie okłamywać więcej mojego szefa w pracy. Jeśli wynoszę od czasu do czasu z biura ołówki i różnego rodzaju przybory, bo tak postępują wszyscy wokół, to również postanawiam tego nie robić. I jak przystało na dobrego chrześcijanina, nie będę oddawał pięknym za nadobne, lecz będę się starał wybaczać krzywdzącym mnie i uczył się miłości itd., czyli usłyszane Słowo mamy zachowywać w sercu swoim tak jak Maria, która "zachowywała wszystkie te słowa, rozważając je w sercu swoim" (Łk2:19).

Zatem nabożeństwo ma nam również pomóc stawać się dobrymi, przykładnymi chrześcijanami, ma być czasem ładowania akumulatorów (tych duchowych), a nasz właściwy stosunek do zgromadzenia chrześcijańskiego ma wyrażać się między innymi poprzez zachowywanie i rozważanie w sercu swoim wszystkiego, co usłyszymy i przeżyjemy.

Małgorzata Zielińska
Artykuł był opublikowany w miesięczniku "Słowo Prawdy" 6-7/1997