Źdźbło i belka

A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Mt 7:3

Każdy z nas staje przed problemem oceniania innych. Zazwyczaj oceniamy innych wyłącznie z perspektywy własnych doświadczeń, własnej sytuacji, danej chwili. Lubimy się porównywać z tymi, którzy żyją wkoło nas. Ciekawą rzeczą jest to, że najczęściej porównując się z innymi nasza ocena wypada korzystnie dla nas, nawet wtedy, gdy ktoś odniesie sukces, którym my nie możemy się poszczycić. Warto więc zastanowić się nad problemem sądzenia w kontekście Pisma Świętego. Dobrą myślą wyjściową jest zacytowany powyżej tekst z Ewangelii Mateusza.

Dla każdego z nas ważną rzeczą jest bycie częścią społeczeństwa. Człowiek jest bowiem istotą społeczną, członkiem jednej lub większej ilości grup ludzkich. Bycie Polakiem, bycie mieszkańcem miejscowości X, bycie członkiem rodziny Kowalskich, powinno być dla nas ważną rzeczą, zaś patriotyzm pojęciem bliskim. Ludzie, z którymi łączą nas więzi, stanowią dla nas naturalne środowisko, które daje nam poczucie bezpieczeństwa. Trzeba jednak pamiętać, iż z przynależnością do opisanych środowisk wiązać się mogą pewne pułapki. Będąc częścią narodu czy danej grupy społecznej poszukujemy czasem dowodów potwierdzających wyższość kręgów, do których należymy, względem innych grup. Mimo, że tego rodzaju podejście jest niewłaściwe, to jednak dla wielu z nas, Polaków, Niemcy, Rosjanie czy Czesi mają wyłącznie złe cechy charakteru, a my wyłącznie idealne. Podobnie oceniamy mieszkańców konkurencyjnych - w stosunku do naszej - miejscowości, rodziny, naszych sąsiadów, kibiców drużyny przeciwnej naszemu klubowi sportowemu itd.

Oceniamy innych także wewnątrz grupy społecznej, której jesteśmy częścią. Zresztą zachęca nas do tego styl przyjęty przez współczesny świat. Opiera on się na konkurencji, na walce, na dążeniu do przewodzenia. Społeczeństwo konsumpcyjne i kapitalistyczne obok niewątpliwych zalet ma taką wadę, jest nim ciągłe udowadnianie, że jestem lepszy niż inni, bo od tego zależy moje istnienie i funkcjonowanie. Przy czym rzetelne podejście do sprawy i poszukiwanie prawdy nie jest najważniejsze. Popatrzmy przykładowo na reklamy telewizyjne. Jeśli podejdziemy do nich bez emocji, to zobaczymy, że jest w nich wiele nieprawdy, niedomówień, a na pewno żadna z nich nie przedstawia obiektywnie polecanego towaru. Kampanie wyborcze też są na to dowodem. Nie chodzi bowiem o to, aby pokazać obiektywnie wady i zalety kandydatów, ale o to, aby "wykończyć" konkurencję. Bynajmniej prawda nie jest tutaj najistotniejsza.

Istnieje w nas naturalna tendencja do traktowania siebie pobłażliwie. Do stawiania innym wymagań, którym my nijak nie jesteśmy w stanie sprostać. Przykładem może być postawa rodziców, żądających od dzieci najlepszych ocen - szóstek i piątek - podczas gdy oni sami bynajmniej nie byli w szkole prymusami. Tak też było przecież z faryzeuszami. Problem faryzeizmu sprowadzał się m. in. do tego, że jego przedstawiciele nakładali na ludzi obowiązki, których sami nie chcieli wypełniać, a potem oceniali wiarę tych ludzi i wychodziło, że ich pobożność jest lepsza. Nasze porównywanie się z innymi ma swój egoistyczny cel. Pozwala bowiem dowartościować swoje "ja", swoje życie, swój program, dlatego, że pokazuje nas w lepszym świetle, niż to jest w rzeczywistości. Czy można się z tym problemem jakoś uporać? Tak, to rozwiązanie podaje nam Jezus w cytowanym na początku wersecie.

Belka i źdźbło to dwa elementy różniące się radykalnie wymiarami. Jezus używa bardzo mocnego porównania. Ale czy tak mocny kontrast nie jest tutaj uzasadniony? Czy my przypadkiem nie przejawiamy tendencji traktowania małych drobnych potknięć naszych bliźnich, jako wielkich wydarzeń, przy jednoczesnym usprawiedliwianiu albo nawet niedostrzeganiu swoich własnych niedomagań. Nasze spojrzenie na rzeczywistość jest ułomne, skażone naszą niedoskonałością, brakiem obiektywizmu. Jezus zabrania nam pełnego uprzedzeń sądzenia, zabrania nam oceny pozbawionej obiektywizmu. Być może zgadzamy się z tym stwierdzeniem, ale być może za bardzo nie wiemy jak zastosować tę prawdę. Uważam, że istnieje kilka sposobów na to, aby uniknąć postawy sprzyjającej wydawaniu subiektywnych i nieuzasadnionych ocen. Oto one:

Po pierwsze, porównuj się z Jezusem. To bardzo ważne dla każdego wierzącego człowieka. Nie chodzi o to, aby z Jezusem porównywać innych, ale siebie samego. Jeśli zdobędziemy się na to, aby w Jezusie szukać punktu odniesienia do siebie, to może nie będziemy zachwyceni otrzymanym efektem. Natomiast On na pewno pomoże nam pozbyć się źdźbła ze swego oka. A to już jest sukces. Drugą korzyścią będzie uzmysłowienie sobie, gdzie ja jestem i kim jestem. Ułatwi mi poznanie moich słabych stron, jak i mocnych, uświadomienie sobie, że nie jestem doskonały i dążę dopiero do doskonałości. Wreszcie pozwoli mi zadać sobie pytanie, co by w danej sytuacji zrobił Jezus. Jest to dobry punkt wyjścia do zastosowania drugiej zasady.

Po drugie, oceniając szukaj tego, co dobre, gdy natrafiasz na słabość pomóż z niej wyjść. Nikt z nas nie jest doskonały ani skrajnie zły. Wierzący są moimi braćmi a nie wrogami czy konkurentami. Możemy mieć różne zdanie, możemy robić wiele rzeczy wspaniale lub źle, ale jesteśmy Bożą rodziną, która ma się wspierać wzajemnie i budować. Spójrz na innych i zastanów się, co prezentuje sobą mój brat. Co jest w nim wspaniałego, czego mogę się od niego nauczyć? Jeśli natomiast dostrzeżesz w nim coś złego, możesz zrobić następny krok. Możesz odwiedzić swojego brata.

Po trzecie, jeśli rozmawiasz z bliźnim, rozmawiaj o problemach a nie o pogodzie. Wspomniane odwiedziny muszą mieć swój cel. Bardzo często spotykamy się jako wierzący ludzie i rozmawiamy o wszystkim, ale nie o tym, o czym byśmy naprawdę chcieli mówić. Trudno jest rozpocząć rozmowę na temat moich zastrzeżeń odnośnie drugiej osoby, ale bez tego nigdy nie zbudujemy dobrych relacji. Może podświadomie boimy się, że ktoś odkryje nasze potężne źbźbło, i co wtedy? Jezus jednak żąda od nas wprost takiej postawy, polegającej na odważnej rozmowie z bratem. Wystarczy przeczytać Mt 18:15-18. Pamiętajmy, że rozmowa z zainteresowanym powinna być pierwszym krokiem, zaś pastor i rada zboru nie są pierwszą instancją, ale ostatnią. Każdy z nas osobiście musi zrobić pierwszy krok, chcąc wyeliminować z postawy bliźniego, coś co nas poważnie niepokoi. Nie jest on łatwy, ale konieczny, pozwala bowiem w dyskusji i rozmowie rozstrzygnąć wiele problemów, które mogą być tylko i wyłącznie moim problemem. Konfrontacja moich poglądów o innych u nich samych jest tym, co pozwala z jednej strony dostrzec belki, ale i źdźbła, co niewątpliwie ma uzdrowieńczą moc.

Po czwarte, słuchaj, co mówią inni. Ważne też jest abyśmy nauczyli się słuchać tego, co do nas mówią inni. Bardzo często zapominamy o tym. Często bywa tak, że to my mamy coś do powiedzenia, zaś to, co mówi drugi człowiek nie jest dla nas ważne. Przy takich założeniach nie może być porozumienia. Nasze dyskusje są często tylko i wyłącznie sposobem na wypowiedzenie swojego poglądu. A przecież słuchanie jest kluczem do zrozumienia tych, którzy żyją wkoło nas.

Zasada zapisana w wersecie przewodnim jest bardzo ważna. Ma ona wpływ na to jak wyglądaj ą nasze zbory. Nawet najlepszy pastor niewiele zrobi, jeśli my wierzący nie będziemy siebie wzajemnie szanować i wspierać. Jeśli nie będziemy tworzyć atmosfery zaufania i zachęcenia. Nie można nic zrobić w społeczności, w której nie ufamy sobie wzajemnie.


Ryszard Tyśnicki
Artykuł był opublikowany w miesięczniku "Słowo Prawdy" 9/1996